Świąteczne promocje do 20%. Darmowa wysyłka już od 300 zł. Gwarancja dostawy do 3 dni.

O przedmiotach "supernormalnych" i landscapemood.

M

KIEDY ZACZĄŁEŚ INTERESOWAĆ SIĘ PROJEKTOWANIEM?

Nie pamiętam konkretnego momentu, w którym stwierdziłem, że chciałbym to robić, ale odkąd pamiętam generalnie interesowały mnie przedmioty. Jedne przez to jak wyglądały, inne przez to jak działały. Choć myślę, że będąc dzieckiem to raczej wygląd oddziaływał na mnie bardziej. Jako nastolatek przeżywałem dużą fascynację samochodami, do tego stopnia, że czasami byłem w stanie rozpoznać wersję silnikową zakrytego plandeką modelu po fragmencie wystających felg. Decyzję, żeby iść na Wzornictwo na ASP w Poznaniu (aktualnie Uniwersytet Artystyczny im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu) podjąłem niecały rok przed naborem. Pierwotnie planowałem iść na jeden z technicznych kierunków na politechnice.

CO Z TWOICH DOŚWIADCZEŃ NAJBARDZIEJ WPŁYWA NA KSZTAŁT PROJEKTOWANYCH PRZEZ CIEBIE OBIEKTÓW?

Myślę, że duży wpływ ma na to wiedza dotycząca technologii i procesów produkcyjnych. Zarówno ta, którą udało mi się zdobyć przez lata, ale też ta, którą zdobywam przy każdym nowym projekcie.

CZYM KIERUJESZ SIĘ PODCZAS PROJEKTOWANIA?

Za każdym razem staram się upraszczać i redukować tam, gdzie to możliwe. Projektować obiekty tak, żeby były zrozumiałe dla użytkownika, ale też szczere. Nie powinny udawać czegoś czym nie są, ani też obiecywać czegoś, czego nie mogą dać.

JAK BYŚ OKREŚLIŁ SWÓJ STYL PROJEKTOWANIA?

Jeśli estetyka w jakimś stopniu jest pochodną sposobu myślenia, to prawdopodobnie najbliżej mi do tego, jak postrzegają to Jasper Morrison czy Naoto Fukasawa. Oni określają swoje działania przez pryzmat tzw. supernormalnych przedmiotów czy też supernormalnego projektowania (Super Normal). Wbrew pozorom jest to dość złożone pojęcie, wykraczające poza czystą funkcjonalność czy estetykę, natomiast trafia do mnie emocjonalna strona tego określenia. Przedmioty supernormalne, to te ulubione przedmioty, za którymi najbardziej tęsknimy, gdy się zepsują lub je zgubimy. To rzeczy proste, dopracowane, na które możemy liczyć, także po latach. Takie, które wolelibyśmy naprawić lub kupić ponownie, niż zastąpić innymi. Podoba mi się to podejście, bo są to uniwersalne wartości, z którymi każdy może się zidentyfikować.

JAK WYGLĄDAŁ PROCES PROJEKTOWY PODCZAS TWORZENIA MOODU KRAJOBRAZ STOŁU/ LANDSCAPEMOOD?

Cały proces był dosyć rozbudowany. Mieliśmy wiele wspólnych spotkań i warsztatów w grupie projektantów zajmujących się różnymi seriami obiektów dla Maki, co także miało niemały wpływ na obiekty projektowane przeze mnie. Współpraca całej grupy i wymiana myśli na różnych etapach procesu projektowego była bardzo inspirująca, szczególnie, że były to osoby zajmujące się różnymi dziedzinami projektowymi, nie tylko wzornictwem. W moich projektach współpraca z Antoniną Bąk na etapie zbierania informacji i wstępnego poszukiwania rozwiązań, była nieoceniona. To ona jest autorką hasła „krajobraz stołu”, które od początku uważałem, że bardzo trafnie wyrażało to, co próbowaliśmy zrealizować w tym projekcie. Zależało nam na tym, żeby zaproponować przedmioty stwarzające odpowiednie tło dla określonych sytuacji, a nie narzucać się użytkownikowi intensywnymi obiektami w rolach pierwszoplanowych.

JAKIE INSPIRACJE MOŻEMY ZOBACZYĆ W MOODZIE KRAJOBRAZ STOŁU/ LANDSCAPEMOOD?

Szukaliśmy aktualnego kontekstu dla zachowań użytkowników, więc dużą inspiracją był dla nas trend camera eats first, czyli fotografowanie posiłków przed jedzeniem i dzielenie się tymi zdjęciami. Zarówno to spontaniczne, z przyjaciółmi, jak i to bardziej zaplanowane, w celach promocyjnych. Co ciekawe, zjawisko to stało się przedmiotem badań w ostatnich latach i wbrew mojemu pierwotnemu przekonaniu, jego wpływ na nasze nawyki żywieniowe nie musi być negatywny. W projekcie przemieszczaliśmy się pomiędzy dwoma punktami widzenia na to, co dzieje się na stole. Z jednej strony był to widok z lotu ptaka, jak to najczęściej się dzieje we wspomnianych zdjęciach, a z drugiej, klasyczna perspektywa z pozycji siedzącej. Interesowały nas więc zróżnicowane powierzchnie i faktury obiektów widzianych z góry, ale także ich wzajemne proporcje, budujące ogólną kompozycję na stole. Chyba najbardziej jest to widoczne w zaprojektowanych naczyniach, których zróżnicowane wysokości i możliwości zestawiania ze sobą, sprzyjają tworzeniu nieoczywistych układów. Istotne było dla mnie, aby pamiętać, że naczynia nabierają sensu w momencie, gdy są czymś wypełnione i to jest ich domyślny stan. Podcięcie w dolnej części zaprojektowanych misek sprzyja trzymaniu ich od spodu, na całej dłoni, bardziej niż klasycznie palcami. Niezależnie więc, czy będziemy jeść z największej czy też najmniejszej miski „Ponds”, możemy ją chwycić w taki sam sposób i będzie to bardzo podobne doświadczenie. Poza tym, mieliśmy dużo inspiracji spoza projektowanej kategorii produktowej, jak pamiętasz, była tam m.in. minimalistyczna elektronika użytkowa, systemowe akcesoria biurowe czy detale ceramiki łazienkowej.

CO BYŁO DLA CIEBIE NAJWIĘKSZYM WYZWANIEM PODCZAS PRACY NAD MOODEM?

Myślę, że tak jak w przypadku większości projektów, podobnie i tutaj, najtrudniejsze było dopracowanie technologii i detali projektu tak, żeby z jednej strony pamiętać o dostępnych możliwościach i zakładanych kosztach, a z drugiej, nie zgubić po drodze tych wszystkich wartości, na których od początku mi zależało. Wyzwaniem okazały się żłobienia w obiektach drewnianych. Przeprowadziliśmy wiele testów, żeby zoptymalizować proces ich obróbki. W przypadku naczyń porcelanowych było to moje pierwsze doświadczenie z projektowaniem w tym materiale, więc wiele elementów tego procesu było dla mnie nowością. Nie udało nam się osiągnąć pierwotnego kształtu bocznych ścianek w największym, podłużnym naczyniu. Chodziło o podcięcie formy, analogiczne do tego, które występuje w miskach „Ponds”. W technologii, w której pracowaliśmy, półmisek za bardzo deformował się w piecu i ostatecznie wymagał przeprojektowania. Po czasie jednak uważam, że w aktualnej wersji lepiej pasuje do pozostałych naczyń, nie tylko wizualnie, ale także funkcjonalnie.

JAK WIELE CZASU POTRZEBOWAŁEŚ, ABY MIEĆ PEWNOŚĆ, ŻE PROJEKT JEST GOTOWY?

Zazwyczaj im dłużej trwa testowanie prototypów w ich docelowych warunkach i nanoszenie poprawek, tym większe poczucie, że projekt jest w porządku. Oczywiście poprawki można wprowadzać bez końca i nie o to chodzi, ale proces weryfikacji zaczyna się w momencie zetknięcia z prototypem, więc to zetknięcie nie może trwać tylko chwilę. Nawet jeśli w pierwszym momencie wydaje się, że wszystko działa, co, swoją drogą, prawie nigdy się nie zdarza, pewne rzeczy są zauważalne dopiero po czasie. Wtedy, kiedy minie pierwsza fascynacja albo kiedy mogliśmy sprawdzić daną rzecz w różnych sytuacjach. Tu mieliśmy wystarczającą ilość czasu i myślę, że wpłynęło to pozytywnie na jakość finalnych projektów. Poza tym, estetyczna ocena projektowanych przedmiotów także wymaga czasu. Musimy się z nimi oswoić, żeby ocenić je bardziej krytycznie, z większym dystansem.

KTÓRY Z OBIEKTÓW KRAJOBRAZU STOŁU/ LANDSCAPEMOOD JEST TWOIM ULUBIONYM?

Prawdopodobnie deski do krojenia i serwowania „Fields”. Długo szukałem dla nich rozwiązania, które byłoby satysfakcjonujące. Wiedziałem na czym mi zależy od strony funkcjonalnej, ale niełatwo było mi znaleźć formę, która byłaby minimalistyczna, ale jednocześnie miałaby swój rozpoznawalny charakter. Ostatecznie wydaje mi się, że udało się to osiągnąć.

CZYM CHCESZ, ABY KRAJOBRAZ STOŁU/ LANDSCAPEMOOD BYŁ DLA JEGO UŻYTKOWNIKÓW?

Zwykłymi przedmiotami codziennego użytku, których nie chcą się pozbyć, bo okazało się, że naprawdę je polubili.

Projektować obiekty tak, żeby były zrozumiałe dla użytkownika, ale też szczere. Nie powinny udawać czegoś czym nie są, ani też obiecywać czegoś, czego nie mogą dać.